wsi łańcuchy tu moszczą się czule
w gór objęciach przychylnych, przemożnych,
a wiatr ciska dmuchawców wciąż kule
w białe kręgle kapliczek przydrożnych
bystre krople wydarte potokom
schną na kartach smreczyńskiej powieści
traw tłum giętki wygraża obłokom
z boku świata, gdzie Turbacz się gnieździ