wejdźcie w progi bystrego potoku
przez powiewne, skrzypiące wierzeje,
przycupnijcie na skraju widoku
czując lato pędzące przez knieje
szybko słońce przemierza horyzont,
szybko drzewa z swych głów tracą zieleń,
szybko nieba z marmuru fryzom
śmiało rzuca wyzwanie swe jeleń
lecz tymczasem niech ulgę przyniosą
rozłożyste, mięciutkie dywany,
niech południe wybiega ku rosom
przejść nie mogąc przez szumiące ściany
niech noc będzie tak lekką, przyjazną,
dzień prowadzi przez ciche zakątki
i przekaże wiodącym w dom gwiazdom,
które płyną na spacer w chłód łąki
wy zaś czujcie się gościem nam miłym,
co nie wnosi hałasu ni huku,
wejdźcie w lasu szemrzące wciąż żyły
i zostawcie swe serce wśród buków