O ekspansji reformacji na Śląsku słów parę

I. Kwestia jest niezwykle ciekawa, a temat niezwykle obszerny, zahaczany parokrotnie przy okazji prowadzenia niniejszej strony, tak iż poniższy wpis po raz kolejny będzie stanowić jedynie przyczynek do dyskusji. Co sprawiło że mieszczanie wrocławscy, którzy w połowie XV wieku tak chętnie słuchali kazań zakonnika-krzyżowca Jana z Capistrano, siedemdziesiąt lat później wyrzucili z Wrocławia sprowadzony przez niego zakon bernardynów? Co spowodowało szybkie powodzenie ruchów protestanckich na Śląsku, który jeszcze sto lat wcześniej stanowił bazę wypadową wojsk cesarskich do antyhusyckich wypraw na Czechy, w tym przyjmowanie tu ruchów tak skrajnych jak szwenkfeldyści czy anabaptyści? Wyjaśnianie podłoża tego zjawiska kryzysem duchowieństwa, reminiscencjami po wojnach XV wieku o podłożu religijnym (zawierucha husycka oraz walki o tron czeski między Podiebradem a Korwinem, które pustoszyły Śląsk) czy też postępami humanizmu wydaje się wybiórcze i nieprzekonujące. Podobnie, jak tłumaczenie wysunięcia przez Lutra jego własnej, tak różnej od katolickiej koncepcji wiary chrześcijańskiej, praktyką odpłatnych odpustów w Rzeszy (z przeznaczeniem pozyskanych środków w założeniu na budowę bazyliki św. Piotra) i związanymi z tymi nadużyciami.

Na pewno musimy odnotować bliskość położenia i związki Śląska z krajami niemieckimi, gdzie nastąpił wybuch zjawiska określonego jako reformacja. Jak pisze historyk Kościoła katolickiego Ludwig von Pastor, w swoim monumentalnym dziele “Historia papieży” Kościół w Niemczech początku XV wieku przeżywał wyraźny kryzys, objawiający się przede wszystkim skoncentrowaniem na kwestiach majątkowych kosztem sfery duchowej. Duchowni zajmowali się gromadzeniem przynoszących dochody kanonii i prebend, kumulując w jednej osobie różne tego typu urzędy i jednocześnie lekceważąc duszpasterską posługę.  Przykładowo Albrecht Hohenzollern został za aprobatą papieża Leona X (i zasileniem funduszy budowy bazyliki św. Piotra) arcybiskupem Moguncji, Magdeburga i  administratorem diecezji Halberstadt. Zjawisko wstępowania do stanu duchownego osób szlachetnie urodzonych wyłącznie po to by uzyskać jakąś zyskowną synekurę, znacznie się rozpowszechniło – na różnych szczeblach. Osoby te nie zamierzały przy tym zrywać ze światowymi przyjemnościami o różnym charakterze, czemu czasy tak zwanego renesansu i humanizmu, dla którego nic co ludzkie nie było obce, zdecydowanie sprzyjały. Sprzyjał również ówczesny stan Rzeszy, podzielonej na różne państewka. Biskupi ,będący książętami w świeckim znaczeniu tego słowa, nie stronili od tzw. dworskiego życia. Występowały ponadto nadal stare nadużycia przy obsadzaniu stanowisk takie jak symonia i nepotyzm, do czego doszły kolejne – przy okazji udzielania odpustów w zamian za donacje pieniężne (tu warto przypomnieć że odpust wg Kościoła katolickiego nie był i nie jest tożsamy z rozgrzeszeniem z grzechów – w założeniu dotyczy pobytu wiernego w czyśćcu, pod warunkiem że się tam oczywiście dostanie). Osoby wstępujące do stanu duchownego z przyczyn przyziemnych nie zamierzały absorbować się zbędnymi kwestiami takimi jak teologia. Nie można przy tym pomijać, iż wynikiem owego kryzysu duchowieństwa było między innymi to, że znaczna część księży i zakonników zasiliła szeregi “reformatorów” obalających śluby zakonne i celibat. Na przykład, zakon augustianów, do którego należał Luter, w prowincji saskiej po prostu uległ dezintegracji. Kolejna część kleru borykała się z problemami tożsamości, jeszcze inni po prostu korzystali na powstałym po wybuchu reformacji zamęcie. Nie można także zapominać, że książęta Rzeszy poparli wystąpienie Lutra w znacznej mierze z przyczyn koniunkturalnych – politycznych i finansowych, używając go jego pretekstu do rozszerzenia swej władzy, także w sferze religijnej, i powiększenia majątku.

II. Co więcej, powyższe zjawiska w całej swej przyziemności, nie wnosiły istotnej nowości do problemów, z którymi Kościół katolicki się borykał już wcześniej, np. w średniowieczu (żeby wspomnieć choćby “Księgę Gomory” z początku XI wieku, napisaną przez Piotra Damianiego) i nie uzasadniały luterańskiej rewolucji na poziomie duchowym – ideologicznym. To jest, cała ta kwestia symonii, nepotyzmu i sprzedaży, nie uzasadniała odejścia Lutra od zasad wiary katolickiej na poziomie teologii i dogmatów. Jak pisał 400 lat później G. K. Chesterton w “Świętym Tomaszu z Akwinu”: “Luter rozpoczął epokę i zapoczątkował świat współczesny, był pierwszym człowiekiem w historii, który świadomie użył swą świadomość czy to co później zostało nazwane Osobowością (…) Później zostało to nazwane Psychologią, a następnie Reklamą czy Marketingiem. Jednak nie kłócimy się tu o korzyści czy straty. Należy się temu wielkiemu pesymiście augustiańskiemu powiedzenie, że nie tylko zatriumfował ostatecznie nad Aniołem Szkół [tj. św. Tomaszem z Akwinu], lecz że w dosłownym znaczeniu stworzył świat współczesny. Zniszczył Rozum i zastąpił go Sugestią”. To lekceważenie Rozumu widać w mowach i dziełach Lutra np. De servo arbitrio (“O zniewolonej woli”, cytaty za tłum. W. Niemczyka): “może ktoś zapyta, jak można mówić o Bogu, że wywołuje w nas zło takie, jak np. że przywodzi do zatwardziałości, że wydaje na łup pożądliwości, że zwodzi, etc. Należałoby zaiste zadowolić się słowami Bożymi i wierzyć w sposób prosty w to co one mówią, skoro dzieła Boże nie dadzą się całkowicie wypowiedzieć. Jednak przez wzgląd na ludzki rozum, to znaczy na ludzką głupotę zgódźmy się na odrobinę niedorzeczności i głupoty, i spróbujmy pobełkotać.” Wystąpienie Lutra wywołały w znacznej mierze  jego indywidualizm, emocjonalność i odczucia. W ich imię, Luter postanowił zrzucić niewygodne brzemię autorytetu i dogmatu. Wśród odczuć tych warto zauważyć lęk przed grzechem, który Luter artykułował jeszcze na etapie augustiańskiego życia zakonnego w formie nader częstych Spowiedzi i chęć oswojenia tego lęku. Być może rację ma też Dietrich Emme, iż Luter w ogóle nigdy nie miał powołania zakonnego ani kapłańskiego, zaś klasztor augustiański miał być dla niego azylem po udziale w pojedynku, w którym zabił człowieka.

W każdym razie, Bóg w wizji Lutra był bogiem który najpierw wydał człowieka na pastwę stworzonego przez siebie szatana i pożądliwości (jak pisał Luter w De servo arbitrio: “Bóg grzechu nie czyni, jednak nie przestaje dalej kształtować natury zepsutej przez grzech, której odjął ducha i dalej jej mnożyć, tak jak rzemieślnik z zepsutego drzewa rzeźbi posągi”), a następnie uczynił swego Syna największym grzesznikiem by przejął on grzechy ludzkości. Wspomniany już lęk przed grzechem, skutkował koncepcją akceptacji grzechu jako stanu naturalnego i nieuniknionego, koncepcją zniewolonej (niewolnej) woli i braku możliwości wyzwolenia od grzesznego życia, co pozostawało zresztą wg Lutra w zgodzie z Bożą wolą. Jak wskazywał w De servo arbitrio: “jeżeli Bóg wiedział naprzód, że Judasz będzie zdrajcą, to Judasz został zdrajcą z konieczności i nie było w ręce Judasza albo innego stworzenia to, by uczynić inaczej lub zmienić wolę, nawet jeżeli uczynił to chcąco, nie przymuszony, lecz chcenie to było dziełem Boga, które On uruchomił swoją wszechmocą, tak jak i wszystko inne (…) Sprzeczna jest diametralnie uprzednia wiedza i wszechmoc Boga z naszą wolną wolą (…) Oczywiście gorszy to jak najbardziej ów powszechny rozsądek czy rozum naturalny, że Bóg samym aktem swojej woli ludzi pozostawia swemu losowi, przywodzi do zatwardziałości, potępia, jak gdyby lubował się w grzechach i tak ogromnych, i wiekuistych męczarniach ludzkich, On, o którym się głosi że jest tak bardzo litościwy i dobry”. I dalej: “wola ludzka jest postawiona pośrodku. jak pociągowe bydlę: gdy dosiądzie go Bóg, to chce on i idzie tam, jak i dokąd chce Bóg (…) Jeśli zaś dosiądzie go szatan, to chce ono i idzie tam, jak i dokąd chce szatan, i nie od jego woli zależy, czy ma biec do jednego czy drugiego jeźdźca lub tego czy tamtego oszukać”. Koncepcja Lutra uznawała za próżne i sprzeczne z naturą  ludzkie uczynki, śluby (w tym zakonne i małżeńskie) i usiłowania. Słowem: jakim mnie Panie Boże stworzyłeś (“z zepsutego drzewa”), takim mnie masz. Pozostawała zatem człowiekowi wiara to że Bóg usprawiedliwi go nie dla jego jakichkolwiek zasług i nie dzięki działaniu łaski w formie sakramentów, lecz przez samą wiarę. Papież był w tej wizji strażnikiem znienawidzonego systemu, którego elementem było, obłudne, zdaniem Lutra, przyjęcie, że dzięki łasce Bożej człowiek w zepsutym świecie może uniknąć zepsucia, oraz przyjęcie że łaska ta dociera do człowieka poprzez sakramenty, choćby były udzielane przez duchownych grzesznych i niegodnych. Jak to ujął w zwięzłych słowach Chesterton w swojej książce o Akwinacie “protestancka teologia Marcina Lutra była czymś w związku z czym żadnego współczesnego protestanta nie znaleźlibyśmy dziś martwego na polu walki, czy, jeśli to porównanie wydaje się zbyt niepoważne, czymś czego ów protestant nie chciałby zbyt chętnie dotknąć bodaj patykiem. Ów protestantyzm był pesymistyczny, nie był niczym innym jak tylko pustym naleganiem na beznadziejność wszystkich cnót ludzkich, próbą ucieczki z piekła. Luteranizm jest obecnie dość udawany, większość współczesnych etapów luteranizmu jest bardziej niż udawana, jednak Luter nie był udawany. Był jednym z tych wielkich żywiołowych barbarzyńców, któremu naprawdę dane było zmienić świat.”

III. Idee Lutra przeniknęły na Śląsk jeszcze za panowania nad tym regionem ostatniego z Jagiellonów – Ludwika. Przyczyniały się do tego ożywione kontakty z niemieckimi miastami i działającymi w nich uczelniami – zwłaszcza Wittenbergą i Lipskiem. Pisma Lutra drukowano już w roku 1519, w drukarniach wrocławskich, w l. 1521-53, w różnych miastach Śląska – od Kożuchowa przez Lwówek, Złotoryję, Legnicę, Wołów i Wrocław – po Karniów (dzisiejszy Krnov) rozpoczęli działalność reformowani kaznodzieje. Koncepcje Lutra stanowiły dogodne wyjaśnienie nowoczesnych, wygodnych zasad funkcjonowania społeczeństwa, formalnie chrześcijańskiego, w którym nie trzeba było wspierać finansowo papieża rzymskiego, można było porzucić śluby zakonne i celibatu oraz grzeszyć śmiało, wierząc jeszcze śmielej. Niebagatelną rolę odegrały też podział Śląska na księstwa i wpisywana potem do traktatów pokojowych zasada cuius regio eius religio. Wprowadzenie luteranizmu w poszczególnych państewkach odbywało się na podstawie decyzji księcia czy też innego właściciela. Po prostu w tych samych kościołach, w których do tej pory odprawiano Msze katolickie, wprowadzano nowego duchownego – kaznodzieję i zaczęto odprawiać luterańskie nabożeństwa z nowymi naukami.

W warstwie liturgii działo się to niemal niezauważalnie dla zwykłych wiernych – mimo iż Luter wypowiadał się o katolickiej Ofierze Mszy świętej jako najokropniejszej ohydzie (np. kazanie z roku 1524), gorszej niż najgorsze czyny, nawet morderstwo. Zmiany wprowadzane przez Lutra dotyczyły głównie teologicznej oceny obrzędu, natomiast w warstwie słów i gestów miały być na początku możliwie nie ingerujące w ceremonię, jedynie oczyszczające ją z ostentacyjnie katolickich słów i gestów. Utrzymano nazwę Msza, nadano jej jednak inne znaczenie – wspomnianej pamiątki Wieczerzy Pańskiej. Najłatwiejszy w tym aspekcie do zmiany wydawał się rdzeń Mszy katolickiej w rycie rzymskim to jest Kanon rzymski, który, kapłan odmawiał nie tylko po łacinie, ale – zgodnie z wielowiekowym zwyczajem – po cichu, tak że ewentualne zmiany w tym zakresie pozostawały poza percepcją zwykłych wiernych świeckich, uczęszczających w niedzielę do kościoła, którzy dotychczasowego tekstu po prostu nie znali. Natomiast zewnętrzny wygląd liturgii zmienił się w niewielkim stopniu. Nawet komunia pod obiema postaciami – postulat, jak pamiętamy jeszcze husycki, nie miała być wprowadzana na siłę, tylko dla chcących. Oczywiście, różnice zachodziły i to znaczące jeśli chodzi o dotychczasową przerwę w Mszy, tj. kazanie. Luter mówił: “nasze kościoły są tak dostosowane, że świecki, powiedzmy Włoch czy Hiszpan, który nie rozumie naszych kazań, widząc naszą Mszę, chór, organy, dzwonki, itd. powiedziałby z pewnością (…) nie ma różnicy między nią a jego własną”.

W roku 1523 Luter sporządził tzw. Formula Missae – wytyczne dotyczące zmian w liturgii. Jak wyżej wspomniano, widoczne zmiany były drobne: oprócz tych w Kanonie (przy czym zachowano podniesienie), pozostawiono większość modlitw, czytań i śpiewów. Celebrowano dalej ad orientem (jak to się dziś mówi: tyłem do ludu), choć prowadzący odwracał się na znak pokoju. Pozostawiono w przeważającej mierze łacinę. “Msza niemiecka” z roku 1525, w języku ludowym przyniosła uproszczenia dla prostego ludu – wprowadzono m.in. skrócony kanon, z którego na dalszych etapach zrezygnowano, czytania z podziałem na role. Pozostawiono część tekstów i śpiewów łacińskich, jak przyznawał Luter w przedmowie do Deutsche Messe – do czasu gdy powstaną wersje lokalne. Zrezygnowano z Mszy cichych (Luter wydał nawet pisemko “O ohydzie cichych Mszy”), miały być odprawiane tylko liturgie śpiewane. Jak pisał Luter w przedmowie do Deutsche Messe (tłum. za: https://history.hanover.edu/texts/luthserv.html) istniały trzy rodzaje nabożeństw – trzeci, jak go Luter określał, “prawdziwy rodzaj obrzędów ewangelickich” nie był przeznaczony do publicznego odprawiania i skierowany tylko do wtajemniczonych. Dwa pozostałe, przeznaczone dla ogółu to: “ten po łacinie (…) zwany Formula Missae. Tego nie chcę porzucać ani zmieniać, ale tak jak go mamy, tak powinniśmy móc dalej go używać kiedy i gdzie chcemy, lub jeśli okoliczności wymagają. Nie chcę w żaden sposób by język łaciński zniknął z liturgii (…) Następnie jest Msza niemiecka (…) Tę należy ustanowić z uwagi na prostych świeckich. Zatem oba rodzaje liturgii musimy utrzymywać i publicznie odprawiać w kościele dla ogółu ludu. Lud ów nie stanowi jeszcze wiernych ani chrześcijan (…) Na razie to nie jest kwestia regularnych zgromadzeń, na których będziemy szkolić chrześcijan według zasad Ewangelii, lecz raczej publicznego wabienia do wiary i chrześcijaństwa (…) Szaty liturgiczne, ołtarze i światła mogą być zachowane dopóki się zużyją lub zechcemy je zmienić: choć jeśli ktoś chciałby przyjąć inny kierunek w tej kwestii, nie będziemy w to ingerować. Jednak, w prawdziwej Mszy, wśród prawdziwych chrześcijan, ołtarz nie zostanie zachowany, zaś duchowny powinien zawsze zwracać się ku ludowi, jak to czynił, bez wątpienia Chrystus, podczas Ostatniej Wieczerzy.” Widzimy tu po raz kolejny – założenie jak najmniejszych zmian by nie zniechęcać ludu, a nawet go przywabić, nawet kosztem nie odprawiania publicznie “prawdziwego obrządku ewangelickiego”.

IV. To że książęta i właściciele państewek stanowych mieli interes finansowy i polityczny we wprowadzaniu koncepcji Lutra – nie ulega wątpliwości. W czynionym rachunku, oprócz usunięcia uciążliwego nieraz kontrolera władzy politycznej (w dziejach Polski najbardziej wymowny jest tu przykład św. Stanisława i króla Bolesława zwanego Szczodrym) oraz ciężarów – dobrowolnych czy nie – na jego rzecz, uwzględniano też możliwe zyski – na przykład z akwizycji majątków zakonnych, nazwanej sekularyzacją. Paradoksem dziejowym jest to że przykład powodzenia takich działań dała, jeszcze przed małżeńskimi perypetiami Henryka VIII, sąsiednia Polska, której władca w roku 1525 wyraził polityczną aprobatę dla “prywatyzacji” państwa zakonu krzyżackiego przez Albrechta Hohenzollerna połączonej z przejściem na luteranizm, do czego zresztą Luter usilnie krzyżaków od kilku lat namawiał w korespondencji z wielkim mistrzem. Sprzyjającą koniunkturę dla reformacji wzmagał chaos w Kościele, na który rzutowało uwikłanie papiestwa w prowadzone w Italii wojny włoskie, które stały się pretekstem do starcia dwóch chrześcijańskich potęg – Hiszpanii i Francji. W roku 1527 Luter mógł się naśmiewać że rękami najemników katolickiego cesarza Karola V Habsburga zostały splądrowane i zbezczeszczone papieskie kościoły podczas niesławnego sacco di Roma. Na zamieszaniu korzystali też Turcy osmańscy, którzy w roku 1526 rozbili wojska Ludwika Jagiellończyka pod Mohaczem, kończąc faktycznie niezależność Królestwa Węgier, od stulecia uwikłanego w starcia z ekspansją Wysokiej Porty. Warto tu przypomnieć że z kolei zagrożenie osmańskie wykorzystali zwolennicy reformacji z Legnicy i Wrocławia, pozbywając się części kościołów, a w tym drugim przypadku – sławnego opactwa na Ołbinie ( szerzej pod tym odsyłaczem). W tym pierwszym przypadku – siłą napędową był książę legnicki i wołowski Fryderyk II, w drugim – wrocławskie władze miejskie, co obrazuje dwa główne motory reformacji. Obok wspomnianego Fryderyka, innym aktywnym promotorem reformacji w pierwszym jej okresie był wychowawca młodego króla Czech Ludwika Jagiellończyka, margrabia Ansbach – Georg (Jerzy) Hohenzollern, który w roku 1523 objął księstwo karniowskie, w roku 1526 – Bytom i Bohumin, a w roku 1531, powołując się na układy z księciem Janem II, uzyskał od Ferdynanda I w zastaw także księstwo opolsko-raciborskie. Jak już pisano na tej stronie Jan Georg Hohenzollern, obok Fryderyka legnickiego, był jednym z architektów projektu powołania państwa luterańskiego w Prusach, znanego pod nazwą: hołd pruski. W swoim księstwie karnowskim, już w roku 1523 narzucił poddanym luteranizm – pod karą wygnania. W roku 1530 był jednym z sygnatariuszy konfesji augsburskiej. W roku 1538, po śmierci księcia Karola Podiebradowicza jego dziedzice, wprowadzili luteranizm w księstwach ziębickim i oleśnickim. W roku 1540 podobnie postąpił książę żagański – Henryk. Siłą hamującą dla reformacji było, a właściwie powinno być, podlegające Gnieznu, biskupstwo wrocławskie, którego biskup dzierżył tytuł książęcy. Jednak, jak dalej zobaczymy, ostrym słowom biskupa von Salzy potępiającym herezje luterskie w liście do papieża, towarzyszyła kompromisowość w praktyce, wobec kolejnych oczekiwań książąt i mieszczaństwa. Drugą stroną medalu były spory między samymi reformatorami – mniej i bardziej radykalnymi oraz ich zwolennikami, które m.in. zablokowały projekt utworzenia protestanckiej uczelni w Legnicy podjęty przez Fryderyka w roku 1526. Fryderyk musiał poprzestać na gimnazjum w Złotoryi.

V. Śląską specyfikę stanowiło dość wczesne przybycie na ten teren, być może pod wpływem wojen chłopskich w Niemczech, różnych odłamów religijnych, które pojawiły się po wystąpieniu Lutra, w tym tak skrajnych, jak kwestionujący ważność chrztu dzieci anabaptyści, których na Śląsku reprezentowali Ludwig Hatzer i Peter Riedemann. Zdobywali oni zwolenników głównie w rejonach wiejskich (m.in. okolice Bystrzycy Kłodzkiej, Jawora i Ziębic) swoimi radykalnymi naukami, obejmującymi millenaryzm (chiliazm) czyli zapowiedź rychłego końca świata. W konsekwencji, w l. 1526-1527, w Stolcu koło Ziębic i Piotrowicach w rejonie Jawora, wybuchły bunty chłopskie. Z głównych miast śląskich Wrocław, w którym już na jesieni 1523 roku do miejskiego kościoła farnego św. Marii Magdaleny wprowadzono sprzyjającego reformacji proboszcza – Johanna Hessa, opowiedział się za Lutrem i Wittenbergą, Legnica sympatyzowała ze szwenkfeldystami, których, podobnie jak reformację chłopską, luteranie zwalczali, m.in. w przemowach wrocławskich kaznodziejów Hessa i Moibana. Bardziej wymagającym rywalem luteranizmu stał kalwinizm, który na Śląsk dotarł około połowy XVI wieku. Na to iż sympatie książąt miały charakter nie ideologiczny, lecz bardziej pragmatyczny wskazuje fakt, iż wspomniany już Fryderyk II, w roku 1526… kandydat braci czeskich na tron w Pradze, który obok Legnicy i Wołowa, dzierżył także w zastawie księstwo głogowskie, a w latach 1516-1527 pełnił urząd starosty śląskiego, w roku 1529, pod naciskiem bardziej umiarkowanych zwolenników reformacji, został zmuszony wycofać się z poparcia dla szwenkfeldystów. Próbował wprawdzie jeszcze dokonać syntezy szwenkfeldyzmu z luteranizmem w tzw. Porządku sakramentów z roku 1535, jednak już w roku 1542 potwierdził że podstawą wiary wyznawanej w jego księstwie jest wyznanie augsburskie z roku 1530, stając się jednym z protektorów luteranizmu na Śląsku.

VI. Ważnym momentem dla rozprzestrzeniania się luteranizmu we Wrocławiu było, po opisanym wyżej przydzieleniu J. Hessa do fary św. Marii Magdaleny było przejęcie w roku 1525 przez władze miejskie od czeskiego zakonu krzyżowców z czerwoną gwiazdą kościoła św. Elżbiety, do którego wprowadzono kolegę Filipa Melanchtona – Ambrosiusa Moibana. Obaj czołowi pastorzy Hess i Moiban przybrali sobie żony, ostentacyjnie zrywając z celibatem. Pierwszymi krokami w sferze praktyk religijnych, we Wrocławiu był wprowadzony w roku 1528 przez władze miejskie Porządek szkolny i kościelny zakazujący cichych Mszy, procesji z Najświętszym Sakramentem, modlitw do świętych oraz znoszący posty i celibat duchownych. Dopiero w latach 30- i 40- tych XVI wieku rozpoczęto wprowadzanie zmian w liturgii. Zgodnie z opisanymi wyżej założeniami były one drobne, np. zmiany wprowadzone przez Moibana w roku 1540 stanowiły retusz Kanonu rzymskiego pod kątem usunięcia elementów wskazujących na ofiarny charakter Mszy. Podobnie często zachowywano na terenie Śląska formy ludowej pobożności, mimo ich cech katolickich – kult maryjny (np. obraz Najświętszej Marii Panny w obecnej katedrze świdnickiej), zachowanie części świąt katolickich. Nie zdecydowano się też na Śląsku, poza przejmowaniem prebend, na przejmowanie dóbr zakonnych. Taktyka powyższa zakładała nie drażnienie króla i biskupa.

Kontrofensywa katolicka wobec rozszerzającego się protestantyzmu, organizowała się nad wyraz powoli. Przeszkodą był trwający zamęt, także w kwestii doktrynalnej, zakończony dopiero przez rozpoczęty w roku 1545 i trwający z przerwami do roku 1563 Sobór Trydencki. W latach 20-tych XVI wieku biskup wrocławski Jakub von Salza, którego rodzina przyjęła luteranizm, sprzyjał protestantom, m.in. aprobując wspomnianą wyżej nominację J. Hessa w roku 1523 na probostwo św. Marii Magdaleny we Wrocławiu i Moibana w kościele św. Elżbiety w roku 1525. Motywy von Salzy mogły być również polityczne – w roku 1520 rada miejska poparła jego kandydaturę na biskupstwo wrocławskie przeciw popieranemu przez papieża Janowi Albrechtowi Hohenzollernowi. W roku 1537, to jest, gdy władze miejskie Wrocławia były protestanckie i znalazły się w konflikcie z kapitułą na Ostrowie Tumskim, von Salza przeniósł się do Nysy.

Mniej więcej w tym samym czasie król Czech Ferdynand I Habsburg, który w pierwszym okresie panowania, z powodu konfliktów religijnych i bezpośredniego zagrożenia tureckiego, był zmuszony do czynienia szeregu ustępstw na rzecz popierających luteranizm książąt, przystąpił do działań hamujących rozwój protestantyzmu na Śląsku. Od roku 1536 rozpoczął powierzanie godności starosty generalnego Śląska, z czym wiązało się m.in. przewodniczenie obradom sejmu śląskiego, biskupom wrocławskim. Równocześnie król aktywnie wpływał na wybór biskupa przez wrocławską kapitułę. Rozwiązanie takie miało i złe strony – biskupi jako starostowie często kierowali się wolą kompromisu ze stanami śląskimi, co powodowało dalsze umacnianie się reformacji. Dotyczyło to zarówno von Salzy, jak i jego następcy – Baltazara von Promnitza, który studiował wcześniej… w Wittenberdze, a Luter i Melanchton przesłali mu gratulacje z okazji wyboru. Co więcej, od roku 1520 do 1557, biskupi wrocławscy nie brali udziału, nawet za pośrednictwem delegatów w synodach prowincjonalnych archidiecezji gnieźnieńskiej. Von Promnitz usiłował nie wchodzić w konflikt z protestantami śląskimi – zajął się odbudową po pożarze w roku 1542 Nysy, gdzie rezydował. W założonej tamże drukarni wydawano także atakujące katolicyzm pozycje protestanckie. Mimo prośby króla Ferdynanda odmówił udziału w Soborze Trydenckim.  Sytuacja w diecezji wrocławskiej niepokoiła poważnie Gniezno, do którego napływały skargi od kanoników wrocławskiej kapituły katedralnej. Podczas synodu warszawskiego w roku 1561 arcybiskup Jan Przerębski polecił obserwować sytuację we Wrocławiu i zapowiedział wysłanie specjalnych wizytatorów. Bezczynność von Promnitza zaalarmowała także Rzym, który rozważał weryfikację procesową czy biskup wrocławski sam nie jest aby heretykiem.

VII. Ogniskami oporu katolickiego wobec postawy biskupów stały się wspomniana wrocławska kapituła katedralna, do której należał m.in. Jan Cochlaeus oraz zakony, zwłaszcza dominikański i cysterski, które znalazły się pod protekcją Ferdynanda Habsburga, który m.in. powstrzymał Fryderyka legnickiego przed zajęciem klasztoru w Lubiążu. Cochlaeus i Michael Hillebrand podjęli też walkę przy użyciu ulubionej broni propagandowej protestantów – druku, podejmując polemikę z tezami reformatorów oraz zmianami w praktyce wyznania. Cochlaeus (od muszli), urodzony w roku 1479 jako Jan Dobneck, studiował w Norymberdze, Kolonii i Bolonii. Początkowo, jako zwolennik humanizmu, sympatyzował z niektórymi tezami Lutra, próbując doprowadzić do jego pojednania z Kościołem. Był też świadkiem słynnego w krajach niemieckich sporu dominikanów z Kolonii przeciwko humaniście Johannesowi Reuchlinowi, autorowi “Sztuki Kabały”, oskarżanemu o judaizowanie i obronę Talmudu. Publiczna dyskusja na ten temat trwała od roku 1509 i zakończyła się w czerwcu 1520 zakwestionowaniem tez z dzieła polemicznego Reuchlina przez Rzym papieża Leona X, do którego zresztą Reuchlin się odwołał… w roku 1513. Rzym działał tu jeszcze bardziej opieszale niż w przypadku Lutra, którego tezy, również w czerwcu 1520 zostały potępione w bulli Exsurge Domine. W tak zwanym, kilkuletnim międzyczasie polemika i propaganda związane z kontrowersją talmudyczną przygotowały grunt pod antypapieskie druki protestanckie. Jak pisał żydowski historyk Graetz “wielka Reformacja, rozpoczęta przez Lutra, zastała opinię publiczną przygotowaną na śmiałą, niezależną myśl, co nastąpiło w toku dyskusji dotyczących charakteru Talmudu i jego przeciwników (…) Sam Luter w liście do Reuchlina, napisanym w grudniu roku 1518, uznał że ów poprzez swoją obronę Talmudu i wynikły z niej spór z dominikanami stał się ‘wybranym narzędziem Bożej opatrzności’ (…) Sprawy Reuchlina i Lutra – Talmudu i Reformacji  – w porządku dziennym stały się coraz bardziej połączone”. Graetz zgadza się również z opinią głównego polemisty Reuchlina – konwertyty żydowskiego na katolicyzm J. Pfefferkorna, który w roku 1521 napisał: “gdyby papież uczynił to osiem lat wcześniej [tj. potępił tezy Reuchlina], ani Marcin Luter, ani jakikolwiek inny z naszych młodszych obskurnych mężów nie ośmielił by się czynić ani mówić tego, co dziś czynią i mówią publicznie na szkodę wiary chrześcijańskiej” (cytaty za wyd. ang. H. Graetz: Influence of Judaism on the Protestant Reformation, 1867, tłum wł.).

 W maju 1520 roku, Cochlaeus tak pisał w liście (za: The Correspondence of Wolfgang Capito, opr. M. Kooistra, p. 80, tłum. wł.): “Luter wydaje się sprawiać kłopoty nie tylko współbraciom, lecz również papieżowi i całemu chrześcijańskiemu światu i że jest nadmiernie zadziorny. Naprawdę obawiam się że sam, na dłuższą metę, nie utrzyma tak wielkiego brzemienia. Erazm działa bardziej roztropnie.” W roku 1525, po wybuchu wojny chłopskiej w Rzeszy, Cochlaeus uciekł do Kolonii. Uczestniczył w sejmach Rzeszy w Wormacji (1521) i Spirze (1526) – podczas tego ostatniego pragnął dysputy z Lutrem, do czego nie doszło. Trafił następnie do Moguncji, gdzie był kanonikiem We Wrocławiu znalazł się w roku 1539, po śmierci księcia saskiego Jerzego, którego był w latach 30-tych sekretarzem. Jego głównymi polami polemiki z Lutrem (dzieła “O łasce sakramentów” – 1522, “O chrzcie najmniejszych”- 1523, “Komentarz do 154 artykułów”) była kwestia wolnej woli, którą Luter kwestionował, usprawiedliwienia, gdzie Luter kwestionował rolę uczynków i sakramentów, z których Luter pozostawił tylko dwa: chrzest i komunia – z odmiennym niż w Kościele katolickim ich rozumieniem. W latach trzydziestych XVI wieku, sporządził m.in. filipiki przeciw Melanchtonowi i pamflet na postępowanie króla Anglii Henryka VIII. Ostrze swej  polemiki kierował też przeciw konfesji augsburskiej oraz pojawiającym się kolejnym reformatorom – m.in. Zwinglemu, Bucerowi, Ossianderowi – w znaczącej części, w stylu dziś byśmy powiedzieli: publicystycznym tj. mocno emocjonalnym. Napisał również wydaną w roku 1549 biografię Lutra oraz Historię husytów w dwunastu księgach. Co ciekawe, jeszcze podczas pobytu w krajach niemieckich, Cochlaeus skarżył się, podobnie jak wielu innych współczesnych mu autorów że drukarze, sprzyjając sprawie protestanckiej, bądź to odmawiają wydawania ksiąg apologetycznych pisanych przez katolików, bądź też wydają je w sposób bardziej niedbały niż druki przeciwnej strony. Cochlaeus zmarł we Wrocławiu, w roku 1552. Obok polemik z protestantami, coraz głośniej mówiono też o potrzebie prawdziwej reformy wewnątrz Kościoła, dotyczącej zwłaszcza tych duchownych, którzy formalnie pozostając w strukturach katolickich, faktycznie albo nie znających podstaw wyznawanej wiary, albo lekceważących je i dyscyplinę kościelną, np. w kwestii celibatu.

VIII. W roku 1537 Ferdynand I Habsburg stanął przed perspektywą układu o dziedziczeniu zawartego przez dwóch protestanckich potentatów – Fryderyka II legnickiego oraz elektora brandenburskiego, mającego też w perspektywie posiadłości margrabiego Georga Hohenzollerna z Karniowa. Umierając roku 1543 ten ostatni zastrzegł prawa do dziedziczenia na rzecz brandenburskiej linii Hohenzollernów, ustanawiając elektorów brandenburskiego i saskiego wykonawcami testamentu i opiekunami małoletniego spadkobiercy Jerzego Fryderyka. W roku 1546 Ferdynand wykorzystał stany czeskie do przeprowadzenia procesu przeciwko Fryderykowi legnickiemu, zmuszając go do wycofania się z układów z Hohenzollernami. Powyższa operacja doprowadziła do zaognienia stosunków ze stanami śląskimi, na czele których nolens volens stał biskup wrocławski. Z Hohenzollernami Ferdynand musiał jednak iść na kompromis, w roku 1552 zapewniając Jerzemu Fryderykowi w zamian za Opole i Racibórz spłatę pieniężną, zabezpieczoną zastawem na Żarach i Żaganiu. Ferdynand podjął też na własną rękę próbę reformy Kościoła, uzyskując m.in. w roku 1556 zezwolenie na Komunię pod obiema postaciami, co jednak wzmogło tylko zamęt. W tym samym roku, już jako cesarz, wyraził zgodę na stosowanie na Śląsku porozumienia augsburskiego z roku 1555.

Sobór Trydencki z jednej strony, zaś wprowadzanie ugody augsburskiej z drugiej, zakończyły okres utrzymywania pozornych związków powstałych wspólnot luterańskich z władzami diecezji wrocławskiej. W roku 1557 ogłoszono we Wrocławiu nowy porządek kościelny, zrywający formalnie ze zwierzchnictwem katolickiego biskupa. Stosunek katolików do protestantów na Śląsku wynosił wówczas już ok. po 50 %, przy czym ci ostatni mieli wpływy w większych miastach. Dopiero w latach 60-tych XVI wieku zaczęto wprowadzać reformy Soboru Trydenckiego. W roku 1565 biskup Kasper von Logau (z Łagowa), pod naciskiem kapituły, nakazał organizację seminarium duchownego we Wrocławiu, które zapewniałoby kształcenie księży i wprowadził w diecezji wrocławskiej Katechizm Soboru Trydenckiego.  Generalnie jednak sam skupiał się na bardziej przyziemnych sprawach – w tym renesansowej przebudowie rodowej rezydencji na zamku Grodno. Formalnie postanowienia soborowe przyjęto dopiero jednak w roku 1580, za biskupa Martina Gerstmana, który postanowił przenieść seminarium duchowne z protestanckiego Wrocławia do położonej na uboczu Nysy, natomiast podjął próbę (bezskuteczną) sprowadzenia do Wrocławia na stałe jezuitów.

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *